mussic

menu

poniedziałek, 19 września 2016

Rozdział 09 ~ Pierwsza randka

 
Przeglądam kolorową gazetkę Blanci i zastanawiam się jak kobiety mogą być tak głupie. Dwadzieścia tysięcy stylizacji na randkę i artykuły jak wyrwać faceta. Serio dziewczyny ? Czy tylko ja jestem jakaś inna ? Może powinnam jednak zdecydować się na tego typu lekturę, bo jak widać to działa. W końcu to z blondynką umawia się teraz Hudson.
- I jak ? - z myśli wyrywa mnie głos Blanci, która prezentuje przede mną nowy komplet bielizny. Zanim zapytacie dlaczego tu jestem, nie jestem tu z własnej woli. Recepcjonistka zaciągnęła mnie tu siłą
- Super - mówię od niechcenia - mogę już iść ?
- Oj Lucy, musisz mi pomóc wybrać sukienkę - stęka ciągnąc mnie za rękę
- Jestem umówiona - wymyślam na poczekaniu. Blondynka od razu zatrzymuje się w miejscu i obraca z uśmiechem w moją stronę, po czym zaczyna swój wykład na temat podrywu. Rany, czy naprawdę wszystkie są ta zdesperowane ? I kiedy już kończę tę żałosną rozmowę i kieruję się do wyjścia spotykam Davida
- Hej - mówi ściskając mnie
- Hej - wyrywam się z uścisku i jak najszybciej udaję się do wyjścia
- Ej zaczekaj, daj się chociaż odwieźć - krzyczy doganiając mnie. Po chwili namysłu zgadzam się, inaczej nigdy nie da mi spokoju. Przez pół drogi milczymy, jednak w końcu postanawiam przerwać niezręczną ciszę
- Po co Ci to wszystko ? - pytam, a kiedy widzę, że nie rozumie kontynuuję - Zostawiłeś mnie, nie widzieliśmy się sześć lat.
- Byłem głupi, w głowie miałem.. właściwie to nic nie miałem, a kiedy Twoi rodzice umarli, ojciec zupełnie Cię skreślił i namącił mi w głowie - tłumaczy. Gdybym nie znała jego ojca wyśmiałabym go, jednak wiem, że nie odpuszcza. Po śmierci rodziców straciłam majątek, więc nie byłam już wymarzoną synową
- Zacznijmy od nowa - proponuję, gdy stoimy już pod moim domem, on tylko uśmiecha się i mnie przytula - Wystarczy - mówię wyrywając się z uścisku, kiedy zauważam Alexa - Nie przygotowujesz się na kolację z Blancą ? - pytam na powitanie
- Właśnie o tym chciałem z Tobą porozmawiać, ale może przyjdę później - odpowiada mierząc wzrokiem - A może zjemy kolację we czworo ?
- Jasne, nie mam dziś planów - wyrywa się David. Czy ktoś go w ogóle pytał o zdanie ? - Muszę iść. Do wieczora - mówi całując mnie w policzek i odchodzi.
- Co ty wyprawiasz ? - pytam Alexa, kiedy brunet jest na tyle daleko, aby nas nie słyszał
- Pomagam Ci - puszcza do mnie oczko. No tak, zapomniałam, że rzucenie dziewczyny to dla Hudsona nic nadzwyczajnego. Biedna Blanca, zostanie rzucona po góra tygodniu ich znajomości. Nie wiem dlaczego, ale na samą tę myśl uśmiecham się
- Będziemy na pewno - odpowiadam radośniejszym tonem, niż chwilę temu
- Dlaczego wzięłaś urlop ? - zmienia temat. Pierwsze co nasuwa mi się na język to pytanie skąd o tym wie, jednak w porę przypominam sobie, że szef tatuś robi swoje
- Wyjeżdżam do rodzinnego miasteczka, może tam dowiem się czegoś o rodzicach, nie byłam w domu od ich śmierci
- Jadę z Tobą - odpowiada po chwili namysłu - Obiecałem pomóc w sprawie rodziców - mówi widząc moje zdziwienie. Facet dotrzymuje słowa. Wow.


* * *
Chciałabym rzec, że przyjście tutaj to najgorsze co mnie spotkało, na szczęście zawiodłam się. Z nudnej kolacji powstała niezła domówka z ludźmi z firmy. Nie macie pojęcia jak mi ulżyło, że nie muszę znosić ploteczek z Blancą.
- Pamiętasz tę piosenkę ? - pyta, kiedy zaczynamy tańczyć. Od razu przypominam sobie naszą pierwszą randkę z Davidem. Patrzę na niego i potakuję z uśmiechem. Mam żal za to co się stało, ale wspomnienia biorą górę. Przez chwilę czuję się tak jak wtedy, taka szczęśliwa, beztroska i pełna życia.

- Zdradzisz mi swoje imię ? - pytam, kiedy tańczymy wolnego i jesteśmy na tyle blisko, aby się usłyszeć. Widzę go drugi raz w życiu, jesteśmy na randce, a ja nie wiem jak ma na imię. Po co przejmować się szczegółami
- Moja ulubiona piosenka - odpowiada wymijająco
- To chyba przeznaczenie - mówię z podekscytowanie - Ale to moja ulubiona piosenka
- Jeśli zechcesz może być wspólna - śmieje się. Przez chwilę przygląda mi się, jakby się nad czymś zastanawiał, po czym pochyla się całując mnie w usta
- Jestem David - mówi. Piękne imię. Widzę, że oczekuje na odpowiedź, ale zanim zdradzę mu swoje imię tym razem ja go całuję
- Lucy.

-Wow, po raz pierwszy przy mnie się uśmiechnęłaś - komentuje, wyrywając mnie z myśli. W odpowiedzi tylko się uśmiecham.

niedziela, 21 sierpnia 2016

Rozdział 08 ~ "Chyba zwariowałam"

Słońce budzi mnie wdzierając się do salonu. Desperacko zaciskam powieki. Nie mam ochoty wstawać, więc wtulam się w coś … co zdecydowanie nie jest poduszką. Przez chwilę jeszcze leżę, ale czuję, że kiedy czuję, że ktoś mnie szturcha postanawiam otworzyć oczy. Pierwsze co widzę to piwne, wpatrujące się we mnie oczy, piękne oczy. Chwilę analizuję całą sytuację i doskonale przypominam sobie wczorajszy dzień. Przeciągam się, po czym podnoszę i siadam.
- Wyspana ? - pyta z uśmiechem. Boże, on wygląda dobrze nawet o świcie, po nocy spędzonej na kanapie. Naprawdę o tym pomyślałam ?
- Nie bardzo - stękam przeczesując włosy - Potrzebuję prysznicu i twojej przepysznej kawy  
- Łazienka po lewo - mówi wskazując mi drzwi po czym oddala się w stronę kuchni

- Chyba następny raz noc spędzimy u mnie. Wypijam Ci za dużo kawy - śmieję się wychodząc z łazienki po czym kieruję się do kuchni. Gdy jestem na miejscu widzę, że nie jest sam, a w pomieszczeniu znajduje się wysoki mężczyzna. Na mój widok oboje milkną w pół słowa
- To jest Nelson, mój przyjaciel - wskazuje na blondyna
- Lucy - mówię podając mu rękę. Widząc, że jest zakłopotany całą sytuacją. To co powiedziałam było dość dwuznaczne i właśnie wyszłam spod prysznica. Wiem jak to wygląda
- Przepraszam, nie wiedziałem, że Alex ma gościa. Pójdę już - odpowiada i wychodzi. Przez chwilę stoimy w ciszy, ale w końcu postanawiam ją przerwać
- Ja też lepiej pójdę, bo jeszcze Twój ojciec mnie wolni
- Czekaj - woła podbiegając do mnie, po czym chwyta mnie za nadgarstek obracając w swoją stronę, tak że teraz stoimy na przeciwko siebie, a nasze twarze dzielą milimetry - Też tam pracuję, pojedziemy razem - mówi nie ruszając się z miejsca

Kiedy jesteśmy już w firmie, na górę zamiast windą wybieramy się schodami. Gdy tylko przechodzimy obok recepcji Blanca wita nas promiennym uśmiechem, który na pewno kierowany jest do Hudsona
-Dlaczego się z nią nie umówisz ? - szepczę do niego, kiedy jesteśmy już na tyle daleko, aby nas nie usłyszała. On w odpowiedzi tylko wzrusza ramionami
-Bardziej martwiłbym się Tobą. Kiedy ostatni raz byłaś na randce ? - pyta ze śmiechem. Wie to. Wczoraj w chwili słabości udało mi się streścić swoją całą historię miłości
- Przestań, nie jesteś dobrą swatką - próbuję zmienić temat. Na moje słowa staje w miejscu
- Umówię Cię z na pięć randek, jeśli żadna nie wypali zaproszę gdzieś Blancę - mówi wyciągając dłoń w moją stronę. Przez chwilę kalkuluję jego propozycję. Moja wygrana jest oczywista, Alex nie może przyjaźnić się z nikim normalnym, jednak nie chcę tracić czasu na jego kumpli
- To nie jest sprawiedliwy podział . Ty umówisz się z Blancą, a w zamian ja umówię się z jednym z Twoich znajomych. - odpowiadam podając mu rękę
- Umowa stoi
* * *

- Emma ! Przestań nakładać na mnie tonę tapety ! - protestuję, kiedy szatynka nakłada na mnie kolejną warstwę makijażu. Kiedy tylko dowiedziała się, że idę się z kimś spotkać zwariowała ze szczęścia
- Cieszę się, że zaczynasz żyć - mówi obejmując mnie - idziesz na randkę z Alexem ? - pyta, a ja momentalnie odwracam się w jej stronę
- Skąd ten pomysł ?
- Myślałam, że się lubicie. Ładnie razem wyglądacie, ciągle Cię z nim widuję - odpowiada zdziwiona
- Nie licz na to
- I naprawdę nic Ci się w nim nie podoba ? - Jejku czy ona zawsze musi drążyć temat ? Hudson to zarozumialec, który nie nadaje się do związków. Może i jest przystojny, zabawny i dobrze mi się rozmawia, no i jest zawsze kiedy wpadam w kłopoty, ale .. czy ja właśnie przyznałam w myślach, że coś mi się w nim jednak podoba ?  Spędziłam z nim tyle czasu, że nawet nie zauważyłam jak dobrze czuję się w jego towarzystwie.
- Nic mi się w nim nie podoba. Muszę już iść - odpowiadam po czym szybko wychodzę, ja chyba zwariowałam.

Zaraz po wyjściu z nieudanej randki wybieram numer do Alexa. Nie wiem co chcę mu powiedzieć, nie przemyślałam tego, po prostu muszę się z nim spotkać. Kiedy nie odbiera postanawiam go odwiedzić. Chyba mam pecha - przechodzi mi przez myśl, gdy przed domem widzę go z Blancą.

sobota, 23 lipca 2016

Rozdział 07 ~ Winda

 

-Lucy! - słyszę znajomy głos. Dobrze wiem do kogo należy, dlatego przyspieszam kroku i wbiegam do windy. Niestety Alex dogania mnie i wbiega za mną
- Hej - mówi zdyszany. Odpowiadam szeptem nie odrywając wzroku od podłogi
- Co słychać ? - zaczyna niepewnie
- Dobrze
- Coś się stało ? - pyta nieco zirytowany
- Wszystko spoko - odpowiadam próbując zachować spokój. Przez dwa tygodnie udało mi się go ignorować na tyle, abyśmy nie rozmawiali. Po jego minie stwierdzam, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał, chce o coś zapytać, ale rozprasza nas lekkie trzęsienie, po czy gaśnie światło, a winda się zatrzymuje.
- Co się dzieje ? - mówię szeptem, chociaż jestem na tyle inteligentna, żeby stwierdzić, iż winda się popsuła - Nic nie widzę
- Spokojnie, podaj mi rękę i usiądziemy - Unikać go, czy proszę o zbyt wiele ? Cholerna winda  Po krótkim namyśle chwytam szatyna za dłoń. Następnie zaczyna się wołanie o pomoc.
Przez dłuższą chwilę siedzimy w ciszy. Mimo, iż siedzimy zamknięci w windzie nie trudno mi go ignorować, w końcu jest na tyle ciemno, że i tak go nie widzę
- Dlaczego ostatnio jesteś taka dziwna ? - A jednak długo nie wytrzymał - Unikasz mnie
- Może po prostu zajmiesz się jakimiś innymi dziewczynami  ? Albo rodzicami ?  - odpowiadam. Chcę jak najszybciej skończyć tę rozmowę.
- Nic nie rozumiesz
- Nie ? - pytam z ironią - Żadnej dziewczyny nie traktujesz poważnie. Pracujesz, kiedy chcesz, a kiedy matka przychodzi w odwiedziny ty nawet z nią nie rozmawiasz
- To była moja macocha. Moja matka umarła dwa lata temu. Była wspaniała - mówi, a ja po raz pierwszy dostrzegam w jego głosie uczucia ?
Przez chwilę opowiada mi o niej i ojcu, który rozwiódł się z nią jeszcze za życia, o jej chorobie, wspólnych kolacjach z synem
- Przepraszam. - tylko tyle jestem w stanie z siebie wydusić -Moi rodzice zginęli sześć lat temu, ale ja nie miałam tyle szczęścia, nie zdążyłam się z nimi pożegnać. Ojciec miał dużą firmę, żyło na się jak w bajce. Mogłam skończyć studia, zrobić aplikację. Świat stał przede mną otworem. I w jednej sekundzie wszystko runęło. To nie był przypadkowy wypadek. Niestety mieli pecha, rozchorowałam się i nie pojechałam wtedy z rodzicami - mówię, a kiedy już nie hamuję łez czuję uścisk Alexa - Muszę znaleźć winnych, rozumiesz ?
- Pomogę Ci - szepcze. Dokładnie w tej samej chwili zapala się światło, a drzwi windy się otwierają
- Są Państwo wolni - komentuję mężczyzna w roboczym ubraniu, a my powoli wychodzimy
- Mam nadzieję, że to zostanie między nami ? - pytam, kiedy jesteśmy już na korytarzu
- Możesz mi ufać. A jeśli chodzi o sprawę Twoich rodziców naprawdę Ci pomogę
- Wiesz, chyba źle Cię oceniłam - mówię, a on odpowiada mi tylko uśmiechem
- Lucy ? -słyszę za sobą znajomy głos. Kiedy się odwracam od razu go rozpoznaję.
- David ?
***
Siedzę w kafejce od ponad pół godziny, chociaż do spotkania z Davidem zostało się sporo czasu. Wolałam przyjść wcześniej i zastanowić się co właściwie mam mu powiedzieć, przecież zostawił mnie zaraz po śmierci rodziców.
- Cześć - mówi wyrywając mnie z myśli
- Cześć - dobry początek - Czemu chciałeś się spotkać ? - pytam zakładając ręce na piersi. Nie dam mu tej satysfakcji. Niech nie myśli, że się denerwuję
- Wydaję mi się, że mamy nie wyjaśnione sprawy, a to nie wskazane, w końcu będziemy razem pracować
- Zostawiłeś mnie, teraz spotkaliśmy się po sześciu latach. Nie musimy sobie nic wyjaśniać- mówię chłodno po czym chwytam torebkę i wychodzę
***
Szybko wchodzę po schodach, po czym pukam w drzwi najmocniej jak to możliwe. Kiedy Alex otwiera drzwi bez zaproszenia wchodzę do środka. Nie wiem ile wypiłam, ale teraz jestem w pełni wyluzowana
- Wiesz, że jesteś jedynym mężczyzną, który mnie nigdy nie zawiódł ? - mówię śmiejąc się pod nosem
- Jesteś pijana - zauważa i wskazuje ręką na kanapę. Zgodnie potakuję i ruszam na miejsce, a po chwili i on siada obok mnie
- Wrócił. Po sześciu latach. Tak po prostu - szlocham, po czym zarzucam mu ręce na szyję, a głowę kładę na jego ramieniu. Przez długi czas opowiadam jeszcze o Davidzie i nawet nie wiem kiedy zasypiam.

środa, 6 lipca 2016

Rozdział 06 ~ Napaść

 
- Witamy naszą gwiazdę - słyszę, kiedy podchodzę do Blanci
- Po Twojej wypowiedzi zakładam, że już wszyscy w firmie wiedzą o mojej akcji - stwierdzam zrezygnowana
- Po awanturze Alexa z ojcem trudno było nie wiedzieć
- Awanturze ? - pytam próbując wyciągnąć coś z recepcjonistki. Nie muszę się za bardzo trudzić. Widzę, że sama marzy, aby o wszystkim mi opowiedzieć
- Przyszedł tu i wstawił się za Tobą, że nie może Cię tak traktować - mówi, a ja uśmiecham się pod nosem. Po raz pierwszy zauważam, że Hudson ma jakieś zalety.
- Cześć - podchodzi do recepcji zwracając na siebie naszą uwagę
- Cześć bohaterze - mówi pospiesznie blondynka szczerząc się do Alexa. Zaledwie po paru sekundach są tak pochłonięci rozmową, że nawet nie zauważają jak odchodzę. Nie wierzę. Kolejna idiotka traci głowę dla tego pajaca.
* * *
Przy każdej jeździe autobusem coraz bardziej umacniam się w postawieniu, iż muszę zrobić prawo jazdy. To dość zabawne, zwykle prawnicy kojarzą się z górą pieniędzy, wypasionymi samochodami tym czasem ja jeżdżę do pracy autobusem. Kiedy widzę odpowiedni przystanek wysiadam. Do domu zostało mi dziesięć minut drogi piechotą i aby umilić sobie ten czas wybieram trasę przez park. O tej porze zwykle nikogo tu nie ma. Pogrążam się we własnych myślach, ale po chwili czuję jak ktoś łapię mnie za ramię i zaczyna szarpać. Jestem pewna, że za chwilę oberwę, kiedy pojawia się ktoś kto go odciąga. Przez ułamek sekundy obserwuję przepychankę mężczyzn, a po chwili jeden z nich ucieka. Dopiero teraz zauważam, że moim zbawicielem okazał się Alex. Jestem na tyle roztrzęsiona, że nawet nie pytam skąd się wziął i po prostu wtulam się w jego tors
- Nic Ci nie jest ? - pyta, a ja tylko zaprzeczam ruchem głowy - Chodź, odwiozę Cię do domu

- Nie wiesz czy ktoś mógł napaść na Ciebie specjalnie ? - pyta, kiedy podaję mu kubek z herbatą. Tak, jestem prawie pewna kto to, ale nie chcę się tym dzielić z szatynem. Z nim, ani z nikim więcej. - Nie - odpowiadam pospiesznie wbijając wzrok w podłogę - Umówiłeś się z Blancą ? - zmieniam temat
- A obchodzi Cię to ? - odpowiada z uśmiechem
- Niewiele - mówię zgodnie z prawdą - ale to bardzo fajna dziewczyna, postaraj się - Przez chwilę jeszcze rozmawiamy o Blance, dzięki czemu skutecznie udaje mi się zboczyć z tematu napaści, przerywa nam dzwonek do drzwi. I co robię ? Rzucam się w objęcia Alexa z przerażenia, że to być może Ci sami ludzie znaleźli mój adres
- Lucy, co się dzieje ? - szepcze zdezorientowany, ale ignoruję jego pytanie i nic nie odpowiadam. Słyszę jak drzwi się otwierają i jeszcze mocniej wtulam się w Hudsona.
- To ja ! - słyszę głos Emmy i wzdycham z ulgą. Kiedy orientuję się, że nadal siedzę na kolanach syna mojego szefa szybko się od niego odrywam zajmując miejsce na przeciwko
- Nie wiedziałam, że mamy gościa - mówi brunetka, kiedy wchodzi do salonu
- Tak, ale Alex właśnie wychodzi - odpowiadam dając mu do zrozumienia,  aby sobie poszedł

- Porozmawiamy ? - pyta, kiedy jesteśmy już same. Przez chwilę milczę bezmyślnie skacząc po kanałach - Lucy !
- Słucham Cię
- Możesz mi powiedzieć czy to był syn Twojego szefa ? - mówi siadając obok mnie z miną czekam na gorące ploteczki. Nie  tym razem.
- Tak, a co ? - odpowiadam obojętnie
- Jeszcze trochę,a wygrasz nasz zakład - mówi pewna siebie. Marszczę brwi i próbuję zrozumieć o czym do mnie mówi. Po chwili przypomina sobie naszą kretyńską rozmowę.
- Przestań szukać mi faceta !
- Lucy, przecież wiesz, że chcę dla Ciebie jak najlepiej. Masz 25 lat i miałaś tylko jednego faceta w swoim życiu. On już nie wróci, a ty w końcu komuś zaufaj. Za tydzień wyprowadzam się do Toma - mówi jeszcze po czym wychodzi zostawiając mnie z bijącymi się myślami. Ma rację, ciężko to przyznać, ale tak jest. Niestety wiem też, że Hudson nie jest dobrym materiałem na faceta. Może po prostu lepiej ograniczyć nasze kontakty?

sobota, 25 czerwca 2016

Rozdział 05 ~ Skomplikowana

 

- Długo zamierzasz jeszcze się z tym męczyć ? - słyszę głos Emmy. Szatynka podchodzi do mnie po czym kładzie kubek z herbatą na biurku
- Szef się na mnie uwziął i ciągle mnie czymś męczy - odpowiadam udając, iż nie wiem o co jej chodzi.
- Mówię o Twoich rodzicach. Minęło sześć lat, może czas odpuścić. Boję się o Ciebie
- Nic mi nie będzie - mówię z wymuszonym uśmiechem. Ciągle powtarza mi, że to bez sensu, ale to nie prawda. Nie zaznam spokoju, póki nie znajdę winnych ich śmierci.
- Ci ludzie mogą być niebezpieczni - kontynuuje nie dając mi spokoju. Wzdycham, czym po raz kolejny daję jej do zrozumienia, że nie jest w stanie mnie przekonać
* * *
- O ! Miło Panią widzieć - słyszę, kiedy tylko pojawiam się w firmie - mam dla Pani zadanie specjalne - mówi mój szef ironicznie się uśmiechając
- W czym mogę Panu pomóc ? - odpowiadam niepewnie
- Zawieziesz te dokumenty na naszą budowę - podaje mi papiery, a ja patrzę na niego ze zdziwieniem
- Jestem prawnikiem, a nie kurierem
- O zapomniałbym. Od dzisiaj mianuję Cię także moją asystentką. Wysłałem Mery na urlop. Była przepracowana, a chyba nie chcemy, żeby nam się tu rozchorowała. Chyba nie masz nic przeciwko ? - pyta, a ja z każdą sekundą coraz bardziej mam ochotę uderzyć go w twarz. - Zawsze mogę znaleźć kogoś innego
- Nie trzeba - wymuszam uśmiech i wyrywam papiery z rąk Hudsona

* * *
Teraz już wiem, dlaczego mama zawsze powtarzała mi, że jestem uparta i nie potrzebnie unoszę się honorem. Mogłam już dawno rzucić tę pracę i wygrywać kolejną sprawę w sądzie, a zamiast tego stoję teraz na budowie pełnej błota w szpilkach szukając jakiegoś nadzwyczaj “ważnego” inwestora.
- Co ty tu robisz ? - słyszę za sobą znajomy głos. Od razu rozpoznaję jego właściciela
- Oto samo mogę zapytać Ciebie - zwracam się do Alexa
- Tatuś nalegał, abym przyszedł do biura, więc na przekór przyjechałem dziś tutaj - odpowiada z uśmiechem dziesięciolatka, który właśnie odzyskał swój samochodzik. Fakt, może to i dziecinne, ale poznałam już trochę starszego Hudsona i zdecydowanie mu się należy
- Twój ojciec zrobił ze mnie posłańca. Nie wiesz może gdzie znajdę tego całego inwestora ?
- Powinien być tam - mówi wskazując na wysoki punkt. Z oddali słyszymy, iż ktoś woła szatyna - Przepraszam Cię, muszę iść. Lepiej daj mi te papiery, sama nie dasz rady tam wejść
- Słucham ? Uważasz, że nie dam rady sama tego załatwić - pytam zakładając ręce na piersi
- Spadłabyś jeszcze zanim zdążyłabyś wejść
- No to patrz - odpowiadam po czym zaczynam powoli stąpać po niestabilnej konstrukcji. Kiedy wydaję mi się, że jestem już w bezpiecznym miejscu odwracam się w stronę szatyna i posyłam mu zwycięski uśmiech. W tym samym momencie czuję jak coś ugina się pode mną i spadam. Zdążam tylko złapać się czegoś, po czym czuję jak bezwładnie wiszę. Nigdy nie byłam zbyt religijna, ale w tym momencie w myślach odmawiam wszystkie znajome mi modlitwy, po czym krzyczę z prośbą o pomoc. Po kilkunastu sekundach, kiedy jestem pewna, że nie wytrzymam czuję jak ktoś chwyta moją rękę
- No dalej podaj mi drugą rękę - mówi, a ja od razu rozpoznaję głos Alexa
- Chcesz żebym zginęła ? Nie ma mowy - odpowiadam, a on tylko głośno wzdycha
- Zaufaj mi - szepcze wychylając się w moją stronę. Chwilę zastanawiam się, ale kiedy czuję, że dłużej nie dam rady szybko łapię się szatyna. Po paru sekundach, kiedy orientuję się, że nie zginęłam zdaję sobie sprawę, iż cały czas przytulam się do Hudson’a.
- Dziękuję - mówię z uśmiechem. To jedyne co jestem w tej chwili z siebie wydusić
- Jesteś naprawdę skomplikowana - stwierdza, po czym stoimy patrząc się na siebie i po prostu się uśmiechając

poniedziałek, 16 maja 2016

Rozdział 04 ~ "Bawi Cię to ?"


Budzi mnie ogromny ból głowy. Chcę jeszcze na chwilę zasnąć, ale słońce zdecydowanie mi to uniemożliwia. Wczoraj przesadziłam i mam za swoje. Powoli podnoszę głowę rozglądając się wokół i już po chwili  uświadamiam sobie, że to nie jest moje mieszkanie. Próbuję przypomnieć sobie zeszłą noc, ale w głowie mam jedynie pustkę. Zwlekam się z łóżka po czym kieruję do sąsiedniego pomieszczenia co okazuje się kuchnią. I w tym momencie zauważam Alexa stojącego przy blacie z dwoma kubkami w ręku
- No proszę wstałaś - komentuje - Nie sądziłem, że potrafisz tak imprezować
- Wiesz, bo ja.. Nie za bardzo pamiętam wczorajszą noc
- Gdybym tyle wypił, też bym nie pamiętam - mówi podając mi kubek
- Czy my .. - pytam niepewnie. Przez chwilę przygląda mi się z poważną miną po czym wybucha śmiechem. Nienawidzę, kiedy przy każdej poważnej sytuacji on po prostu się śmieje. Obawiam się, że najlepszy psychiatra  nie zdołałby pomóc
- Nie jestem, aż takim dupkiem - odpowiada widząc moją minę - Myślisz, że gdyby do czegoś doszło dalej spałabyś we wczorajszych ubraniach ? - pyta, a ja dopiero teraz to zauważam. Wzdycham z ulgą siadają przy stole
- Moja głowa - jęczę pod nosem, a szatyn podaje mi tabletkę przeciwbólową - Czy zrobiłam coś głupiego ? - pytam, kiedy siada na przeciw mnie
- Najpierw podrywałaś barmana, później zaczęłaś wydzierać się, że wszyscy jesteśmy tacy sami, ale kiedy chciałaś tańczyć na stole uznałem, że trzeba Cię stamtąd wyprowadzić - mówi z uśmiechem
- Bawi Cię to ?
- Gdybyś się widziała, też by Cię bawiło - odpowiada - A kto to właściwie jest David ? - zmienia temat, a ja momentalnie zastygam bez ruchu
- Dlaczego pytasz ?
- Wczoraj pół nocy o nim gadałaś
- Musiałam coś pomylić - odpowiadam “na odczep”. Na moje szczęście, nie udaje mu się odpowiedzieć, ponieważ przerywa mu dzwonek do drzwi. Kiedy otwiera do pomieszczenia wchodzi wysoka kobieta. Już na pierwszy rzut oka mogę domyślić się, że jest jego matką
- Jestem zajęty - mówi znudzonym tonem
- Właśnie widzę - odpowiada, patrząc na mnie pogardliwym wzrokiem - Może zamiast sprowadzać sobie dziewczyny do domu, odwiedziłbyś w końcu ojca ?
- Nie wtrącaj się - rzuca krótko - jeśli to już wszystko to żegnam - mówi poważnym tonem wskazując, aby kobieta wyszła. Tak, po raz pierwszy widzę tego faceta poważnego. Kobieta jeszcze raz spogląda na mnie po czym bez słowa wychodzi. Ze skupieniem obserwuję Hudsona, a kiedy zauważa, że go obserwuje siada na przeciw mnie
- Przepraszam - mówi przewracając oczami
- Chyba trochę za ostro potraktowałeś mamę .. - odpowiadam, choć czuję, że nie powinnam się wtrącać
- Ty nie chcesz rozmawiać o tajemniczym Davidzie, a ja o niej - podsumowuje, a ja potakuję głową. Coś dotyczy jego i nagle staje poważny. Teraz to ja powinnam zacząć się śmiać.

* * *
- Wiesz może dlaczego szef mnie do siebie wezwał ? - pytam stając na przeciwko Blanci. Na mój widok od razu się uśmiecha
- Nie wiem, ale.. - na chwile zawiesza głos - Dziś ma nie najlepszy humor. Była tu jego żona, oboje jacyś zdenerwowani.
No pięknie. Jeśli pomyślał, że sypiam z jego synem jestem skończona.
- Lucy, co przeskrobałaś ? - pyta wyrywając mnie z myśli
- Chyba coś namieszałam w papierach - odpowiadam, po czym odchodzę w stronę gabinetu. Kiedy jestem już przy drzwiach niepewnie przystaję, lecz po chwili lekko pukam. Kiedy słyszę ciche ,,proszę” wchodzę do środka starając się nie dać po sobie poznać jak jestem zdenerwowana.
- Chciał się Pan ze mną widzieć - zaczynam niepewnie
- Nie zajmę Pani dużo czasu - mówi siadając na przeciwko mnie - Jeśli zależy Pani na pracy to proszę zostawić mojego syna w spokoju - wyjaśnia bez zbędnych tłumaczeń. Patrzę na niego speszona. Nie wiem co dotknęło mnie bardziej, to że mogę stracić pracę czy może to, że potraktował mnie jakbym była gówniarą, która odciąga jego syna od nauki. Najwyraźniej nie zauważył, że jest już dorosły, choć przyznam, że w moich oczach to takie duże rozpieszczone dziecko.Chce kontynuować, ale zastyga w pół słowa. Kiedy się obracam w progu zauważam Alexa
- Mogłabyś nas zostawić ? - zwraca się do mnie. Niepewnie kiwam głową i wychodzę.