mussic

menu

sobota, 9 kwietnia 2016

Rozdział 2 ~ Zakład


- Wow – odpowiada Emma, kiedy opowiedziałam co mi się przytrafiło. Powoli przeciągam się, po czym siadam na przeciwko przyjaciółki.
- Tylko tyle ? - pytam wzdychając. Szatynka jest wspaniałą osobą, ale lubi wiedzieć o wszystkim co dzieje się w moim życiu. Czasem się złoszczę, ale wiem, że nie chce być wścibska, a po prostu się troszczy. Od śmierci rodziców to ona jest dla mnie jedyną rodziną
- Może to dla Ciebie szansa – mówi z uśmiechem.
- Szansa na co ?
- Na związek, na miłość – triumfuje – Nareszcie będziesz miała faceta! - A jednak ! Sami widzicie, że dla niej każdy pretekst jest dobry. Zwłaszcza jeśli chodzi o znalezienie mi faceta. Wydaję mi się, że gdyby nadarzyła się okazja Emma byłaby w stanie zapłacić mi, abym tylko jak najszybciej wyszła za mąż.
- Proszę Cię.. On wymienia dziewczyny jak rękawiczki – protestuję
- To może pora żeby ktoś wymienił jego ? - mówi podstępnie unosząc brwi
- Co ty sugerujesz ? - pytam coraz bardziej przerażona jej tonem
- Zakład, że przez miesiąc nie zdołasz go uwieść ? - mówi podając mi rękę. Jak już wspomniałam jesteśmy jak siostry. W takich sytuacjach nasza znajomość od piaskownicy okazuje się zdradliwa. Dobrze wykorzystała sytuację. Wie, że nigdy się nie poddaje.
- Stoi.

***
Już od paru godzin jestem w pracy, ale do tej pory nie zagadałam do Alexa- bo tak ma na imię mężczyzna z parku, syn mojego szefa, chłopak o którego się założyłam. Powód ? Jestem totalnie zawalona pracą, choć przyznam, że nadal nie widziałam go w firmie, mimo iż dochodzi 11. Już rozumiem dlaczego ojciec ciągle chodzi wkurzony.
- Chcesz na chwilę oderwać się od pracy ? - z zamyśleń wyrywa mnie głos, który kojarzę Chciałabym, aby to był młody Hudson, który sam ułatwi mi to zadanie. Niestety, choć może to i nawet dobrze, była to Blanca.
- To co idziemy na kawę ? - powtarza pytanie cały czas się przy tym uśmiechając. Kiwam potakująco głową, po czym ruszam za recepcjonistką. Kiedy wsiadamy do windy mijamy Alexa w towarzystwie ślicznej, długonogiej szatynki. Nie dam rady wygrać tego zakładu - przechodzi mi przez myśl. Po lunchu z Blancą poznałam jeszcze kilka osób z firmy, które dyskretnie wypytałam o młodego Hudsona. Oni tylko potwierdzili moje obawy.


* * *
Po paru godzinach szczęśliwa opuszczam pracę. Jedyne o czym marzę to po prostu się położyć. Kiedy zmierzam w stronę przystanku widzę jak autobus odjeżdża. Bez zastanowienia biegnę za nim, jednak bez skutku. Siadam na ławce, szukając telefonu No pięknie, rozładował się. Zrezygnowana wstaje i powoli podążam w stronę domu
- Nie boisz się wracać sama po ciemku ? - słyszę znajomy głos. Tym razem jestem pewna, że jest to Alex
- Miałam fatalny dzień. Gorzej być już nie może - odpowiadam nie przystając. Jestem zmęczona i nie mam ochoty użerać się tym dupkiem przez wymysły Emmy. Nie dziś.
- Nie wątpię, ale może wygodniej byłoby dać się podwieźć przystojnemu facetowi - namawia mnie. Spotkałam go zaledwie trzy razy w życiu, a już widzę jaki z niego typ. Mimo, że nienawidzę tanich chwytów podrywu, wracanie pieszo przez pół miasta nie wydaję mi się najlepszą opcją. Po krótkim zastanowieniu w końcu wsiadam.

2 komentarze:

  1. Super, drugi rozdział, a ja już się wciągnęłam ;p Czekam na ciąg dalszy i w międzyczasie zapraszam też do siebie (również opowiadania) ;)
    http://worldofloverance.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń